środa, 19 marca 2008

Walczymy ze strupkami

W piątek zakończyliśmy trwającą miesiąc walkę ze strupkami na ciele Krety. Co piątek czarnulka dzielnie znosiła nieprzyjemne zastrzyki: tolfedine, biomectin, dexafort, a przez ostatni tydzień codzienne smarowanie ranek oxycortem. Razem z panią doktor definitywnie wyeliminowałyśmy ewentualną przyczynę drapania - pasożyty. Pozostaje uczulenie. Szukamy alergenu.
Nie pomogła zmiana trocin na drewniany żwirek. Od piątku stosujemy papierowe ręczniki. Trochę z tym zabawy, bo szybko śmierdzą i trzeba je wymieniać codziennie. Podobnie jest z kuwetą - codzienne mycie obowiązkowe.
Kupiłam też specjalna karmę bytową, podobno hypoalergiczną. Jest mało atrakcyjna dla szczurków - to ogromne kawałki granulatu o zapachu psiej karmy. Wyglądają jak drewniane kołki. Mam podawać to zwierzakom przez dwa miesiące. I nic innego!

Mamy środę, dexafort był podany Krecie w piątek po południu, więc pewnie w poniedziałek/wtorek przestał działać, a na Kretowym osłabionym ciałku nie ma nowych strupków. Stare odpadły, został jeden malutki, który też się ładnie goi. Kreta jeszcze się drapie, ale już nie tak mocno jak kiedyś. Zostały jej teraz takie łyse placuszki, mam nadzieję, że zarosną. Za miesiąc zacznę wprowadzać do diety różne składniki, spróbuję też wrócić do żwirku i upewnić się, co tak uczula czarną.

Tak bardzo, bardzo bym chciała, żeby strupki znów się nie pojawiły. Żeby ich brak nie był tylko zasługą dexafortu. Żeby maleństwo już się tak nie męczyło...


zbawienny granulat

małe rude

A właśnie, że wyjdę!

chyba smakowało...