środa, 30 grudnia 2009

Babcia Kreta - kolejny mały powód do dumy

Krecik skończył w święta 2 lata i 10 miesięcy! Myślę, że jak na szczura - sklepowca, to mogę być z niej dumna. Sto lat Kreciku!

Z mniej radosnych informacji - po Kreciszce już naprawdę widać wiek - wyłysiały grzbiet, nieobgryzione pazurki, zaciąganie tylnymi łapkami. Czasem zdarzy jej się spaść z półeczki (nie jest wysoko), ale zaraz dzielnie wędruje na górę do rury. Głównie śpi i nie ma ochoty na wycieczki pozaklatkowe. W wolnych chwilach je. No i schudła babuleńka, na ręku czuć dwa razy mniej szczura. Guzy są, choć ich wzrost póki co troszkę zwolnił tempo.

Starsza Pani sama

Pon Wrz 28, 2009 19:25

darmowy hosting obrazków

Nie Paź 25, 2009 22:31
Kretucha kończy dziś dwa lata i 8 miesięcy! To już chyba ten czas, kiedy trzeba się cieszyć każdym kolejnym miesiącem. No więc się cieszę. I zacałowuję czarnucha, a ona ma jakby więcej cierpliwości.

darmowy hosting obrazków

Z Negrą (entlebucher)
darmowy hosting obrazków

Wto Lis 10, 2009 00:51

darmowy hosting obrazków

darmowy hosting obrazków

darmowy hosting obrazków

Urodziny krety

Wto Sie 25, 2009 19:52
Ale teraz mam chyba dobra nowinę:
Kreta kończy dziś umowne dwa i pół roku! Pełne 30 miesięcy!
Guzek w pachwinie jej nie dokucza. Kreciak chodzi normalnie, wspina się normalnie - tylko troszkę mniej. Głównie śpi. Na wybiegach pozwiedza, pozwiedza i zaraz zaszywa się w kącie i robi toaletę. Jest kochana, choć mało wylewna.

100 lat Czarna Perło!

darmowy hosting obrazków

Żegnaj Coro, Przyjacielu...

Czw Lip 30, 2009 21:13
Coro potrzebuje kciuków!
Wczoraj było wszystko w porządku, żadnego kataru, żadnej porfiryny - nic. Rano zobaczyłam Cora w misce z żarciem. O 17 wróciłam z pracy, odłożyłam torebkę i nawet nie zdjęłam jeszcze butów, kiedy usłyszałam dziwny dźwięk z hamaka. W pierwszej chwili podejrzewałam mega-katar. Kiedy wyjęłam Cora zobaczyłam, że się dusi i nerwowo czerpie powietrze pyszczkiem.
Pobiegłam do najbliższej lecznicy. Od wejścia krzyknęłam "Szczur mi się dusi", wetka podała steryd (dexaven), osłuchała go (w płucach czysto, bicie serca przyspieszone) i podała baytril.
Po pół godzinie nie było poprawy, więc na 19 pojechałam do Oazy modląc się, żeby Coro wytrzymał 40 minut podróży. Wytrzymał.
Po osłuchaniu zrobiłyśmy RTG. Zdjęcie nie wyszło idealne, ale wetka wykluczyła guzy i inne "twory", serce normalnej wielkości. Obraz płuc jest szarawy, ale i całe zdjęcie jest poruszone, więc tutaj nie ma jednoznacznej diagnozy. Jesli do jutra stan Cora sie nie ustabilizuje zrobimy drugie RTG. Co wyszło? Wzdęcie żołądka. Coro ma w nim niewiele treści, ale żołądek i jelita są rozepchane gazem. Całość uciska przeponę, wątrobę, serce - powodując problemy z krążeniem (Coro ma sine kończyny) i płuca - stąd problemy z oddychaniem. On nie ma w co nabrać powietrza. Niby tylko wzdęcia, ale i aż, bo nie wiadomo, czy ilość gazu nie będzie rosła.
W Oazie dostał: dexafort, kroplówkę, furosemid, fluniksyne (przeciwbólowo), metronidazol (żeby zatrzymać produkcję gazu) oraz no-spę.
W ciągu kilku godzin stan Cora powinien się poprawić. Mam nadzieję, że tak będzie.

darmowy hosting obrazków

Pią Lip 31, 2009 06:08
Jest lepiej. Coro oddycha głębiej, jest bardziej ruchliwy, zaczął już pić wodę. Prawie nie ma śladu po wczorajszym duszeniu, kolor łapek wraca też do normy. Tylko jedno mnie martwi - świszczy nosem. I to dziwne, bo nie ma kataru, nosek jest suchy, Coro nie kicha. Wygląda na to, że coś mu się dostało do noska. Być może wciągnął nosem gerbera albo insze coś jak próbował łapać powietrze?

I jestem z niego i siebie dumna. Po raz pierwszy zrobiłam szczurowi zastrzyk, sama, bez niczyjej pomocy. Dobrze, że Coro to spokojny pan, bo inaczej nie poradziłabym sobie tylko dwoma rękami. Musiałam się wkłuć dwa razy, a on to wszystko dzielnie znosił, nawet nie pisnął. A po wszystkim roznaleśnikował mi się pod dłonią, misiaczek mój kochany.

Pią Lip 31, 2009 07:52
Misiak jednak pokichuje, ale nie w taki sposób jak przy katarze, bo nie grucha. Bardziej jakby go coś łaskotało.

Na razie mam dylemat co zrobić z nim na weekend. Dzisiaj wieczorem jadę do rodziców, a potem do poznania po szczeniaka. Wyjazdu odwołać nie mogę, bo jestem zależna od miliona innych osób. I nie wiem, czy zostawić go wierząc, że wszystko będzie ok, czy zabrać i stresować podróżą przez dwa dni w dusznym samochodzie.

Uch, to będzie zakręcony weekend.

Sob Sie 01, 2009 15:00

[']

W poniedziałek obchodził pierwsze urodziny. W sobotę okazało się, że ostatnie.
Pamiętam jak do mnie przyjechał. Od zawsze był miziakiem. Od małego robiliśmy sobie kilkugodzinne sesje przed telewizorem. Coro uwielbiał siedzieć mi w kapturze, kiedy tylko do niego wchodził zaczynał pulsować oczkami. Dzielnie znosił wszelkie czułości – głaskanie, przytulanie, całowanie. Był moim wymarzonym blazedem, wymarzonym samcem, wymarzonym misiaczkiem, który sam przychodził po pieszczoty. Wspaniale bronił swojego haremu – każdy inny samczy zapach był alarmem. Jego wspaniałe uszy uwodziły każdego.
W czwartek zastałam go duszącego się. Natychmiast wet, potem drugi, RTG. Kilka zastrzyków na wszelkie choroby: płuca, serce, jelita. Okazało sie, że Coro ma niesamowitą ilość gazu w żołądku i jelitach, która uciska na inne narządy utrudniając krążenie i oddychanie. Kiedy po dwóch sterydach i serii antybiotyków duszności i wzdęcia nie minęły do następnego dnia przy kolejnej wizycie lekarz zaczął podejrzewać sepsę, której nie wiadomo co było źródłem.
Na konieczną weekendową podróż dostaliśmy masę leków. Przez kilka godzina masowałam mu brzuch, co pół godziny próbowałam wcisnąć choć kroplę gerbera. Kiedy Coro zaczął się naprawdę męczyć zaczęliśmy szukać weterynarza – nie zdążyliśmy. Coro dołączył do swojej żony Shiby.
Nigdy nie przypuszczałam, że będzie nam dany tylko rok. Mój najpiękniejszy szczurzy rok.
Kocham Cię, pamiętaj.

Pierwsze urodziny Corleone!

Nie Lip 26, 2009 23:18
Corleone kończy dzisiaj pełny rok!
Ach, jestem dumna z mojego grubaska i chyba zacałuję go dzisiaj na amen.

Coruniu mój kochany, bądź zawsze zdrowy i szczęśliwy na swój szczurzy sposób.

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Czereśniowa pora

Photobucket

Photobucket

Kreta ma guzka

Sro Lip 15, 2009 13:31
Ech, fatum jakieś.
Kreta ma guza w tylnej pachwinie, obok sutka. Chyba gruczolak, ale nie wiem. Nie widać go, ale jest łatwo wyczuwalny, wielkości groszku. Decyzji o operacji jeszcze nie podjęłam. Kretka jest staruszką i boję się znieczulania jej. Na razie poczekam. Jeśli guz nie będzie zbyt uciążliwy, to nie będę ciachać.

Fotki z 7 lipca 2009

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

A na deser nasz gość - Albinka z SGGW:

Photobucket

Photobucket

Choroba Shiby - zapalenie mózgu :-(

Czw Maj 14, 2009 16:05
Shiba ma przekręcony łepek i przelewa się przez ręce. Na 20.30 wbiłam się do Oazy.

Czw Maj 14, 2009 18:10
Niedługo jedziemy. Nie mogę już w domu wysiedzieć, to poczekam w poczekalni. :roll: Mogłoby już być po wszystkim, bo się cholernie boję. Ona też.

Czw Maj 14, 2009 21:49
No i klops. Shiba ma zapalenie mózgu lub inną infekcję układu nerwowego. Zapalenie ucha wykluczone.
Zaczęło się od kataru, kichania, mokrego nosa, porfiryny i osłabienia (płuca bez zmian, więc to nie zapalenie płuc). Dawałam scano. Wczoraj około pierwszej w nocy, kiedy poszłam uzupełnić wodę w poidle zauważyłam, że coś jest nie tak z Shiby głową. Była lekko skręcona na bok. Wprawdzie mała nie obracała się w kółko, ale ma problemy z utrzymaniem normalnej pozycji. Umieściłam rudą w chorobówce, żeby nie miała okazji spać z półki. Shiba, żeby się umyć musi się o coś oprzeć, bo inaczej przewraca się na plecy. Nie podnosi nóżek, raczej się nimi odpycha. Przednie łapki sa mniej sprawne. Bierze w nie jedzonko i upuszcza. Kawałki karmy przytrzymuje sobie nadgarstkami lub opiera łapcie o miskę. Źle ocenia odległość. Sięga po coś łapka i nie trafia. Jeśli już oprze się łapkami o kratki, to po nich zjeżdża. Jest taka wiotka i bezwładna. :(
Wetka dała jej steryd (dexasone), zastrzyk z enroxilu i combivitu. Enroxil i B-complex mam podawać jeszcze przez 12 dni. Jeśli się nie pogorszy, to wizyta kontrolna za tydzień. Jeśli się pogorszy, to włączymy nootropil i powtórzymy steryd. Może poproszę jeszcze o biseptol?
Kurka wodna, Shiba zawsze była waleczna. Nie może nie tym razem poddać, jeszcze nie. Nie ona.

Pią Maj 15, 2009 17:45
Dziś nie jest ani lepiej ani gorzej. Shiba położona na np. pochyłej nodze zamiast się uczepić, zjeżdża. W klatce ciągle szuka podpory. Jest taka otępiała. Chyba ją coś boli, bo zgrzyta zębami dość głośno.
To, co cieszy, to jej apetyt. Kawałek bułki zniknął w kilka sekund. Z piciem też nie ma problemów. Zaraz spróbuję wcisnąć w nią leki.

Sob Maj 16, 2009 07:51
Dziś z rana porfiryny trochę mniej, oczka są jakby czystsze. Wydaje mi się, że mała ma problemy z jedna łapką - nie zawsze na niej staje, a jak już, to automatycznie podkula "dłoń" do tyłu. Ale jest też lepsza rzecz - dziś wskoczyła na swoja chorobówkę. Nisko bo nisko, ale użyła swoich nóżek poprawnie. I na ramię weszła mi sama. Koślawo, ale sama.

darmowy hosting obrazków

Pon Maj 18, 2009 22:33
Ta porfirynka na zdjęciach to tylko ułamek tego, co było. Ciągle bulgocze jej w nosie, ale tego chyba już nie przeskoczymy. Czasem zdarzy jej się zachwiać przy myciu i "zjechać" po stromym (zamiast trzymać się kurczowo), ale się nie pogarsza.
No a waga rzeczywiście dobra.
Zastanawiam się, czy nie pozwolić jej wrócić do dużej klatki. Widać, że Shiba tęskni za stadem. Przemeblowałabym oczywiście wszystko, żeby nie mogła spaść z wysokości. Tylko nie wiem, jak z zarażaniem.
Jest pewien plus tej choroby - jeszcze nigdy nie miałam tak dobrych relacji z Shibą. Jej zaufanie do mnie wzrosło kilkakrotnie. Dziś usnęła mi w dłoni. Po raz pierwszy.

Pią Maj 22, 2009 18:42
Dzisiaj wizyta u weta całym stadem. Coro i Kreta zdrowi i czyści, więc nie ma się co rozpisywać.
Shiba, no o niej nie wiem co myśleć. Z jednej strony jest ok, bo chodzi, je, widać, że jeszcze żyje. Z drugiej strony lekko chudnie, nadal ma wycieki porfiryny, trochę kicha. I nadal jest taka nieskoordynowana. Jak się myje, to siada jak człowiek okrakiem, bo inaczej leci na boki. Musi się podpierać. Jak staje słupka, to też na sekundę, bo się wywraca.
Nie wiem, jak się nazywa to badanie, gdzie bierze się szczurka do góry i przykłada wierzch stópek do blatu, i patrzy czy podniesie nóżki. W każdym bądź razie dziś ich nie podniosła :( Coraz mniejsza uwagę zwraca na swoje kończyny. Jak staje na stopie, to palce ma zagięte pod nią. "Dłonie" też zagina do tyłu i staje na nadgarstkach. Jakby nie czuła, że coś jest nie tak. W misce nie grzebie łapkami, tylko nosem, a jedzenie wydobywa ząbkami i je z miski. Taki pełzak się z niej zrobił :( Jeszcze przez tydzień dajemy enroxil i 2 razy dziennie wit.B. Dostałyśmy też syropek meloxivet na 5 dni i kłuja z depedinu.

Pią Maj 22, 2009 23:13
To już nawet nie chodzi o moją cierpliwość, bo leczenie Shibulca to dla mnie nie kłopot. Leki zjada ładnie. Tylko serce mi pęka, jak widzę ją w takim stanie. Bo co z tego, że ona teraz tylko się tuli do człowieka, skoro sama wygląda jak siedem nieszczęść? I sama nie wie, czemu musi siedzieć w małej klatce, czemu jedzonko wypada z łapek, czemu podłoga się chwieje i czemu nóżki się rozjeżdżają. Jej spojrzenie aż kipi bezradnością. I to wszystko takie do niej niepodobne. Nie chcę, żeby była nieszczęśliwa.

Nie Maj 24, 2009 21:16
Shiba wróciła do stada. Po pierwsze - widać, ze tęskniła za stadem. Po drugie, w chorobówce miał zbyt mało bodźców zachęcających ją do walki z chorobą.
Klatkę przemeblowałam tak, aby nie mogła spaść z dużej wysokości, żeby zawsze coś mogło ją przechwycić. Maleńka porusza się ostrożnie, nie szarżuje już tak po prętach, używa drabinek. Jakoś sobie radzi. Zobaczymy jak się akcja potoczy.

Sro Maj 27, 2009 23:00
Nie chcę zapeszać, ale jestem dobrej myśli. W stadzie Shibek zdecydowanie odżyła. Pcha się do michy, śpi w najwyższej rurze i wspina się po prętach. Fakt, że czasem zląduje, jeśli któreś ją popchnie a ona nie zdąży złapać równowagi, ale w porównaniu z zeszłym tygodniem jest lepiej. Jest bardziej skoordynowana i "zebrana do kupy". Już nie jest takim flaczkiem. Mam szczerą nadzieję, że ta tendencja się utrzyma. Jutro wet, zobaczymy co powie.

Czw Maj 28, 2009 22:16
Nie tylko ja widzę poprawę, wetka też. Mała dostała ostatniego kłuja ze sterydem i combovitem, no i odstawiamy antybiotyki. Jeszcze przez dwa tygodnie szczura ma brać wit. B.
Zobaczymy, czy efekty się utrzymają.

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Pią Maj 29, 2009 23:13
Rude zdecydowanie dochodzi do siebie, bo już się nie chce miziać. No bo jak to? "Przecież siedziałam dwa tygodnie sama w łazience, to muszę obchód zrobić, nie? No co się dziwisz? Magazyny trzeba sprawdzić, czy mi ktoś dropsów z kryjówki nie wyniósł. I w ogóle co to za pudło, skąd to tutaj. Czekaj no, nie miziaj, przecież się miziałyśmy w zeszłym tygodniu, to jeszcze Ci mało?"
Słoneczko moje najdroższe, ja nie wiem, co bym bez niej zrobiła.

Photobucket

Photobucket

Photobucket

Pią Lip 03, 2009 19:15

KSIĘŻNICZKI NIE MA!

Moja wieczna księżniczka. Jak przystało na księżniczkę zawsze elegancka, grzeczna, dostojna, wzbudzająca szacunek. Doskonale zarządzała swoim stadem dopóki nie dopadła jej choroba.
Sklepowiec, który nie był w planach. Mały dzikusek. A potem przewspaniały szczur.
Zawsze ze mną, Wystarczyło raz zawołać jej imię, a wybiegała z każdej ciemnej dziury sprawdzając, czy mam dla niej coś dobrego. Łasuch niesamowity, a przy tym zawsze o smukłej linii.
To taki szczur, który potrafił wyrazić miłość. Przychodziła do mnie, wpychała się pod rękę, wspinała na ramię i dawała całuski. Jak ona się tuliła! Całym ciałem, całą sobą. oczywiście nie za długo, bo księżniczki nie mogą zbyt spoufalać się z ludźmi. Nawet jej wzrok mówił "Kocham Cię Mój Człowieku". Wiecznie uśmiechnięta.

Po zapaleniu mózgu, które zaleczyliśmy, tego uśmiechu zabrakło. Księżniczka spadła z tronu bardzo nisko. jej łapki nie mogły utrzymać jedzenia, jej ciałko było bezwładne. księżniczka spadał z półek swojego pałacu wyrywając sobie pazury. Codziennie kilkanaście razy. Księżniczka straciła apetyt, ciekawość świata, humor, a popadła w apatię.
I tylko bezgłośnie wolała swoim wzrokiem o pomoc.

Dzisiaj ją dostała.
A ja nie wierzę, i marzę, żeby się obudziła.
Kocham Cię Księżniczko

Photobucket

Sob Lip 04, 2009 06:51
O 6.00 zostawiłam Shibę pod Dębem.
Trochę mi ulżyło biorąc pod uwagę jej stan. Z drugiej strony czuję tak ogłupiona, że nie myślę o stracie. W mojej świadomości nadal ma trzy szczury. I pewnie łzy przyjdą jutro wieczorem, jak będę miała czas na przemyślenia i jak przywitają mnie w domu tylko dwie mordki.

Pon Lip 06, 2009 10:15
Czuję się... nijak, pusto. Chyba swoje wypłakałam w drodze do lecznicy, teraz tylko sobie tęsknię. Swoją drogą, wet chciał się od razu wkłuwać rudej w serce i nie widział potrzeby znieczulania. Wymusiłam. Dopiero jak zrobił pierwszy zastrzyk to zauważyłam, że nie spytał o wagę szczura, a przecież na tej podstawie dobiera się dawkę środka, nie? Widać wziął sporo więcej, bo Shiba odpłynęła w ciągu kilku sekund.
A potem wyszłam. Chciałam zapamiętać Shibulca jako zwyczajnie śpiące zwierzątko i tak chyba zostało...

8-9 maja 2009 - wystawa szczurów rodowodowych w Łodzi

Corleone zdobył II miejsce w kategorii Najlepszy Samiec Uszy Dumbo

najlepszy samiec uszy dumbo, II miejsce

najlepszy samiec uszy dumbo, II miejsce
Jedna z moich ulubionych fotek (z 30 kwietnia 2009):

darmowy hosting obrazków

poniedziałek, 6 kwietnia 2009

Dzisiejsza waga:

Corleone (8,5 miesiąca) - 484 g
Shiba (20,5 miesiąca) - 395 g
Kreta (25,5 miesiąca) - 386 g


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


Photobucket


środa, 25 marca 2009