czwartek, 13 grudnia 2007

Wieści z frontu

Po pierwsze, to obie panienki były niedawno u weterynarza. Nic poważnego: uciążliwe swędzenie, drapanie, krostki. Podczas pierwszej wizyty dostały Biomectin (odrobaczanie) zakroplony na kark i zastrzyk przeciwświądowy (zdaje się, że Dexafort). Tydzień później powtórzyliśmy zakraplanie Biomectinu. Panny wizytę u weterynarza zniosły dzielnie, nawet nie wyrywały się za bardzo. Kreta tylko, jak na panikarę przystało, podniosła krzyk, bo obca kobieta jej gmera za uszami!

Po drugie, szczury dały mi i Pawłowi ostatnio do wiwatu. Kreta dostała kilkudniowej (albo raczej kilkunocnej), pokazowej rujki. Regularnie pomiędzy 3 a 4 w nocy odbywały się w klatce bójki i gwałty. Raz nie wytrzymałam. Najpierw oddzieliłam Kretę umieszczając ją w transporterze. Ale co tam, przecież to cwana bestia i od razu zaczęła kombinować, jak tu wyjść i prawie jej się to udało. Kreta wylądowała w klatce-chorobówce - i zajęła się gryzieniem drucików zabezpieczających wyjścia. Nie sprzyjało to spaniu. W końcu wyjęłam z klatki wszystko, co się rusza i można to strącić z hukiem, zabrałam szeleszczące papiery i skonfiskowałam jedzenie. Po 10 minutach był spokój aż do rana.
Jednak to nie zatrzymało rujki. Shiba gania za czarną jak opętana, a Kreta nadstawia się tyłkiem jak etatowa prostytutka. I tylko macha uszami tak, że prawie odfruwa.

Po trzecie, w naszym pokoju zaszły wczoraj duże zmiany w ustawieniu mebli. Klatka też zmieniła miejsce. Panny panikowały, nie wiedziały co się dzieje. Potem szkoda mi ich było, bo z przerażeniem odkryły, że ich kryjówki i spiżarnie zostały zdewastowane (czytaj: sprzątnięte). Bidule wszystkiego muszą się uczyć od nowa. Ale chyba mają frajdę, bo nowe ustawienia, to nowe tereny do zwiedzania :)

Wkrótce nowe fotki.

Brak komentarzy: